Lan Fair / Hintori Saito

Lan

Wyciągnął kolejnego lizaka, rozpakował zwinnym ruchem i włożył w usta po czym wyszedł zaraz za nim powolnym krokiem, z dłońmi schowanymi w kieszeni.

Lan

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~xD~~~~~~~~~~~

Po paru godzinach mordęgi na uczelni, Lan z hukiem wleciał do pokoju, zaraz zamykając za sobą drzwi. Oparł się o nie i zjechał plecami wzdłuż, siadając na ziemi. Zamknął oczy i odchylił głowę w tył dysząc ciężko. "Przecież to tylko kilka schodków!" jęknął zrozpaczony i załamany swoją kondycją. Nic dziwnego, Lan bardzo mało się ruszał, a nie chciał też siedzieć nigdzie sam. Nie lubił towarzystwa obcych, zaś przyjaciół nie posiadał. Wyciągnął lizaka z kieszeni i czym prędzej włożył go w usta. "Tego mi było trzeba", odetchnął rozkoszując się smakiem słodyczy.

Tori

Otworzył drzwi ziewając, a przed jego nogami spadł Lan. - Co ty robisz? - zapytał chłopaka lezącego przed nim na plecach z lizakiem w ustach.

Lan

- Odpoczytwam..
Powiedział cicho, wręcz wyszeptał. Nie miał nawet siły wstać, zrobić czegokolwiek. Wciąz miał cichą nadzieję, że Tori zapomniał o dziwnych wyznaniach Lana. Mimo iż jego odpowiedź bardzo go ucieszyła, czuł się z tym głupio. Nie chciał, by tamten o nim źle kiedykolwiek myślał. Chyba zbyt bardzo mu się narzucał.

Tori

-Przeniosłem kolejnego współlokatora - powiedział kucając przed nim i kładąc na jego twarzy kotke która zaraz zaczęła lizać go po policzkach. - A teraz wstawaj, przeziębisz się. - Nachylił się mocniej nad nim, tak że kosmyki jego włosów dotykały lekko twarzy Lana

Lan

- Kociak!
Zapomniał o ostrzeżeniu współlokatora i uśmiechnął sie szeroko, czerwieniąc się momentalnie, kiedy Tori tak się do niego zbliżył. Wstał szybko i usiadł na łóżku, wpatrując się w kotkę.

Tori

Podniósł się niechętnie zamykając za sobą drzwi. Usiadł koło niego na łóżku i wyciągnął paczkę papierosów z zapalniczką. Zapalił jednego i zwrócił się do chłopaka rzucając paczke na łóżko. - Paliłeś kiedyś? - Zaciągnął się dymem który po chwili wypuścił, cały czas patrząc w oczy czerwonookiego.

Lan

Chłopak zerkając na niego, pokręcił przecząco głową. Był jednak przyzwyczajony do dymu. Wszyscy członkowie jego rodziny to nałogowi palacze.
- Nie. Dlaczego pytasz?
Wpatrywał się w jego oczy swymi, czerwonymi, błyszczącymi tęczówkami.

Tori

- Bez powodu. - zaczął głaskać kotke trzymaną przez Lana, która słodko mruczala- Nigdy nie bierz tego ochydztwa do ust. Papierosy to najgorsze ścierwo. - mówił paląc.
Naprawę tak uważał ale i tak to kochał. To uczucie... Nic nie potrafiło mu zastąpić tej chwili błogości. Nawet farby czy pióro.

Lan

- Nie mam zamiaru.
Mruknął patrząc jak Tori kolejny raz się zaciąga.
- Ale to nic nie zmieni. Moja matka paląc w domu, uważała, że skoro jestem jej dzieckiem, może mnie truć ile zechce, a moje płuca należą do niej. Tak samo nerki, które chciała sprzedać i serce.
Zaśmiał się żałośnie wspominając swe niedobre dzieciństwo.
- A nie... Serca już i tak nie mam.
Westchnął uśmiechając się lekko, cały czas patrząc na współlokatora.

Tori

- Naprawdę? - odsunął papierosa od.ust i odchylając jego rękę przyłożył swoją głowę do jego klatki piersiowej słuchając - Ja tam słyszę bicie. Piękne, rytmiczne bicie i nie wmówisz mi że to nie twoje serce. - został tak wciąż wsłuchując i obejmując go rękami w tali.

Lan

- Ale ono nie jest moje.
Czując jego dotyk, jego serce przyspieszyło a twarz znów przybrała miejscami różowe barwy. Pogłaskał go lekko i niepewnie po policzku i pochylił się opierając swoją głowę o jego.
- Jest Twoje..
Szepnął cichutko. Zdecydowanie mówienie tego, co myśli było w jego przypadku wadą. Westchnął tylko, nie mając już do siebie sił. Już nawet nie czuł wstydu.

Tori

- Masz racje... Ale nie tylko serce należy do mnie. - wtulił twarz w jego klatke piersiową i strzepnął nadmiar popiołu z papierosa. - Każdy skrawek twojego ciała, jest mój. Każda twoja myśl ma być mną przepełniona. Rozumiesz? - podniósł głowę i pocałował go dogłębnie badając jego wnętrze językiem.

Lan

- Właśnie tak jest.
Powiedział pewnie, przepełnionym pożądaniem głosem i objął go za szyję, dociskając jego usta do swoich. Muskał delikatnie jego zwinny języczek swoim, pomrukując przy tym cichutko, prosto w jego usta, których smak tak wielbił.

Tori

Całowali się długo i przeciągle. Nie chciał kończyć tej przyjemniej chwili, ale nie miał wyboru. Oderwał się w końcu od jego ust i patrząc prosto w jego błyszczące oczy wyprostował się.- Jak wrócę to dokończymy. - pocałował go krótko i wstał podchodzą do szafy z której zaraz wyjął dużą czarną bluzę. - Zaopiekuj się małą. - dogasił papierosa, chwycił za zeszyt i ołówek leżące na biurku i skierował się do wyjścia.